Dzisiejszy poranek: 5:30 rano wieje, że głowy urywa! Za oknem i w domu totalna ciemność, bo nie ma prądu. Chwilka i mrok rozjaśniają wszelkie świece, które wpadły mi w ręce. Snuję się po domu, bo trzeba Heniowi „mikołaja” do skarpet powkładać. Po chwili Marcin wyjeżdża do pracy, a ja poszukuję rondelka, żeby sobie na gazie wodę na kawę zagotować. Normalnie średniowiecze i jeszcze ten świst wiatru za oknem.
Około godzinę później Marcin wraca. W firmie, 40 km od naszego domu, też prądu brak, więc bezsensownym było siedzenie w biurze. Budzi się Henio i tak w półmroku rodzinnie świętujemy Mikołajki.
Praktycznie cały dzień nie mieliśmy prądu. Teraz od około godzinki jest i mamy nadzieje, że już z nami pozostanie, choć wicher nadal hula.
Napadało nam też sporo śniegu i co chwilką prószy dalej.
Mieliśmy dzisiaj plany, aby wybrać się na spotkanie ze św. Mikołajem do lokalnego Ośrodka Kultury, no cóż siedzimy w domu.
W takie dni jak dzisiaj, dziękuję Bogu za ten ciepły dom!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wizytę i komentarz!